Tamta wrześniowa noc była ciemna i zimna. Niemieckie kolumny wojskowe jechały z Wschodnich Prus na południe, z Gdańska na granicę z Polską. Maszerowały kolumny piechoty przez Gdańsk, Piłę, Bytom i Gliwice. We wszystkich lasach wzdłuż całej granicy polskiej czaiły się lekkie i ciężkie działa, zamaskowane przed okiem polskiej Straży Granicznej.
O godzinie 4.40 spadły pierwsze bomby na Chojnice, Starogard i Bydgoszcz. O godzinie 6.45 nastąpiło pierwsze bombardowanie Warszawy.
A potem był wrzesień, ciepły jasny, niemal lipcowo-letni, i całe 27 dni wrześniowej obrony stolicy.
Gen.Walerian Czuma od 3 września 1939 roku, przez długich 27 dni i nocy, z pełnym poświęceniem, energią i niezwykłym hartem ducha kierował obroną Warszawy aż do kresu wytrzymałości jej obrońców.
Po latach tak wspominał tamte dni: „Do najcięższych przeżyć, jakie miałem w swym życiu wojskowym, należą chwile, jakie przeżyłem w pamiętnych dniach września 1939 roku. Dostałem zadanie obrony Warszawy przed możliwym zagonem niemieckiej, czwartej dywizji pancernej, która przebiwszy polski front skierowała się na Piotrków, skąd mogła uderzyć na Warszawę. Środki do obrony, jakie otrzymałem na razie, były to cztery baony piechoty, niepełne i niekompletnie uzbrojone. Początkowo nie było artylerii polowej ani przeciwpancernej. (…) Na szefa sztabu obrony przydzielono mi pułkownika dyplomowanego Tadeusza Tomaszewskiego. Mieliśmy niewesołe miny, gdyśmy z płk. Tomaszewskim opuszczali gabinet ministra Spraw Wojskowych, który wydal nam rozkaz obrony stolicy trzeciego września w południe, na pożegnanie dodał, że czołgi niemieckie mogą się znaleźć lada dzień pod murami Warszawy. Zaczęła się praca gorączkowa, nerwowa, wyścigi z czasem, praca pełna improwizacji. Każdy z mych podkomendnych zdawał sobie sprawę, że 3, 4 i 5 września będą dniami krytycznymi, i jeżeli przeciwnik w tym czasie nie uderzy, można będzie w dniu 6 września stawić mu jaki taki opór.
Oddziały piechoty o świcie 4 września zaczęły obsadzać wyznaczone im stanowiska. Gdy dziś przeżywam to wszystko powtórnie, mogę na samym sobie stwierdzić prawdziwość powiedzonka: «szukajcie a znajdziecie». Bieganie, szukanie, proszenie, zaczęło wydawać pierwsze owoce.
Wyróżnił się tym major Hernig, dowódca artylerii przeciwpancernej znalazł w mieście 6 dział artylerii konnej, potem przydzielono ją PAL-owi. Siła przeciwpancerna z każdym dniem zaczęła wzrastać, a z nią pewność i ufność w siebie piechoty. Artyleria polowa, użyta pojedynczo, jako działa przeciwpancerne, okazała się bronią znakomitą i ona głównie rozstrzygnęła bój 9 września, rozbijając lub czasowo unieszkodliwiając około 80 czołgów, tak że Niemcy już więcej nie próbowali atakować.
Dziewiątego września obrona Warszawy została formalnie podporządkowana dowódcy nowo utworzonej Armii Warszawa — generałowi Rómmlowi.
Gdyśmy pierwszego października z generałem Rómmlem i Kutrzebą na czele wyjeżdżali z Warszawy do obozu jeńców, przemówił do nas gen.Blaskowitz, dowódca armii oblegającej Warszawę. Refrenem powtarzającym się kilkakrotnie w jego mowie był «Festung Warschau», Twierdza Warszawa. Generał Rómmel odpowiedział mu krótko, ale jakże proroczo, że losy wojny są zmienne. Nie wiem, co Blaskowitz rozumiał przez wyrażenie — Twierdza Warszawa, ale jestem przekonany, że wiedział dobrze, że tymi bunkrami były piersi żołnierzy i bohaterskiej ludności Warszawy”.
Wypowiedź ta miała miejsce na początku lat sześćdziesiątych, bowiem 7 kwietnia 1962 roku gen.Walerian Czuma już nie żył.
Przytoczona relacja świadczy o skromności i prostolinijności generała, który nie wspomina w zasadzie o swojej wytężonej pracy w tamtych dniach. W naszej powojennej historiografii przywykliśmy prawie wyłącznie do nazwiska gen.Rómmla, jako właściwego obrońcy stolicy, dowódcy jej obrony. W jego cieniu jakby pozostała postać gen.Czumy. A przecież było zupełnie odwrotnie, pierwszoplanową rolę odgrywał właśnie gen.Czuma. To on był bezpośrednio organizatorem, a następnie dowódcą obrony Warszawy. To gen.Czuma dzień i noc odwiedzał walczące oddziały, to on koordynował ich obronę, to on współpracował z prezydentem Starzyńskim. To jego zasługą oraz żołnierza i ludności cywilnej było trwanie obrony do 27 września, w tak trudnej sytuacji. Stolice innych krajów, pomimo lepszej możliwości walki i obrony, poddawały się Niemcom niemal błyskawicznie.
Hitler mając doświadczenia z „bezbolesnego” i szybkiego opanowania Wiednia i Pragi wierzył, że uda mu się także zająć szybko Warszawę i z satysfakcją ogłosić to całemu światu, a w samym mieście zorganizować wielką paradę zwycięstwa.
Tymczasem dzięki gen.Czumie i jego współpracownikom oraz ofiarności żołnierza polskiego takie plany niemieckie nie mogły być zrealizowane.
Przygotowując obronę miasta generał przykazał podległym oddziałom, że z Warszawy odwrotu nie ma!
8 września o godzinie 15.00 Niemcy podeszli pod Warszawę, pod pozycje polskie na Ochocie oraz Woli. Wtedy to nawiązano styczność ogniową. Niespodziewana obrona stolicy była dla Niemców dużym zaskoczeniem. Sądzili oni, że po prostu wkroczą tryumfalnie do miasta. Tego samego dnia Oberkommando der Wehrmacht (Naczelne Dowództwo Wehrmachtu) ogłosiło już z góry, że „wojska niemieckie wdarły się o godzinie 17.00 do Warszawy”. Rzeczywiście po stronie niemieckiej nastawiono się na uroczyste wkroczenie do stolicy Polski. Czołgi i samochody niemieckie już nawet ozdobiono zielenią i chorągiewkami. Tymczasem główne siły niemieckie zatrzymane w swym marszu przez obronę Warszawy wycofały się na pozycje wyjściowe i rozpoczęły ostrzeliwanie miasta ogniem artylerii, który trwał całą noc. Od rana następnego dnia nastąpiło silne bombardowanie lotnicze. Niemcy przygotowali się do natarcia i zdobycia miasta. Natarcie na Warszawę rozpoczęło się 9 września rano i trwało do godzin popołudniowych w dniu następnym. Pomimo skoncentrowanego ataku Niemcy wówczas Warszawy nie zdobyli, a ponieśli jedynie ogromne straty, które w czołgach dochodziły aż do 50%.
Wojska niemieckie wycofały się na pozycje wyjściowe z dnia poprzedniego, lecz pierścień tych oddziałów naokoło Warszawy, z chwilą rozbicia Armii „Modlin”, został w zasadzie zamknięty i otoczył nasze wojska na zachód od Wisły.
Walerian Czuma urodził się 24 grudnia 1890 roku w Niepołomicach. Po ukończeniu gimnazjum studiował w Akademii Rolniczej w Wiedniu. W tym okresie włączył się czynnie do działalności niepodległościowej w Polskich Drużynach Strzeleckich.
W sierpniu 1914 roku Czuma wstąpił do Legionów Polskich, wkrótce został dowódcą batalionu w 3 pułku piechoty. W listopadzie 1916 roku był już w stopniu kapitana. W bitwie pod Wołoczeckiem w 1916 roku został ciężko ranny. Potem w bitwie pod Rarańczą dowodził batalionem, z którym wraz z II Brygadą przeszedł przez front i został uwięziony. Następnie przebywał w Moskwie, a potem organizował oddziały polskie na Syberii. Po powrocie do kraju od grudnia 1922 roku do maja 1927 roku był najpierw dowódcą piechoty dywizyjnej, a następnie pełnił obowiązki dowódcy 19 dywizji piechoty. W okresie następnego roku do lutego 1928 roku był komendantem Obszaru Warownego w Wilnie.
Na początku 1928 roku został mianowany dowódcą 5 dywizji piechoty, a od kwietnia 1938 roku był komendantem Straży Granicznej aż do momentu mianowania go dowódcą Obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku.
W czasie swojej wzorowej służby na stanowiskach dowódczych w Wojsku Polskim był awansowany — l czerwca 1919 roku do stopnia pułkownika, a l stycznia 1929 roku do stopnia generała brygady.
W czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku gen.Walerian Czuma był bardzo często wśród walczących oddziałów na pierwszej linii walki. Eugeniusz Niedzielin, jeden z wojskowych uczestników tamtych wydarzeń, wspominał: „Podczas odpierania pierwszego natarcia pancernej dywizji niemieckiej w miejscu walki znaleźli się: dowódca obrony Warszawy, generał brygady Walerian Czuma, oraz dowódca obrony Warszawy zachodniej, pułkownik dyplomowany Marian Porwit. Obaj dowódcy obserwowali działanie ognia obrony przeciwpancernej piechoty, bowiem działka przeciwpancerne znajdowały się w pierwszym rzucie linii obrony. Tak zakończył się pierwszy dzień walki o Warszawę”.
Po kapitulacji Warszawy, wraz z innymi generałami Czuma dostał się do niewoli niemieckiej. Koniec wojny zastał go w Oflagu VII B w Dóssel, wraz z 14 innymi generałami polskimi. Po uwolnieniu z oflagu gen.Czuma osiedlił się w Anglii, gdzie gospodarował na wsi, na trzyakrowej działce spółdzielni rolniczej w Lark.
Gen.Walerian Czuma należał niewątpliwie do grona najbardziej zaangażowanych i ofiarnych, a także walecznych dowódców wyższego szczebla w wojsku II Rzeczypospolitej. Potwierdzeniem tego może być choćby opinia płk. dypl. Bohdana Hulewicza, zajmującego kierownicze stanowiska w armii II Rzeczypospolitej. W swojej ocenie generalicji polskiej, zawartej w pamiętniku (Wielkie wczoraj w małym kręgu, wyd. w 1973 roku), płk Hulewicz tak pisał o gen.Czumie: „(…) Warto jeszcze wspomnieć o kilku wartościowych wyższych dowódcach: gen.Cehaku, Czumie (…), Szyllingu, Przedrzymirskim, (…) i gen.Tokarzewskim twardym, nieustępliwym człowieku, na którym można było polegać”.
Potwierdzeniem zasług gen.Czumy są także jego liczne odznaczenia jak Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari klasy V, IV i III. Krzyż Niepodległości z Mieczami i czterokrotny Krzyż Walecznych.Gen.Walerian Czuma zmarł 7 kwietnia 1962 roku w Anglii i tam też został pochowany.
Zbigniew Mierzwiński
Generałowie Trzeciej Rzeczypospolitej